• VLOG
  • Python
  • Prezentacje
  • PODCAST
  • Newsletter
  • Kontakt
Dziwne, u mnie działa

Dziwne, u mnie działa

  • VLOG
  • Python
  • Prezentacje
  • PODCAST
  • Newsletter
  • Kontakt

[VLOG #10] Moje największe błędy w karierze programisty

Dzisiaj opowiadam o mojej drodze, jaką przeszedłem od programistycznego zera do Senior Developera. 🚀
Przekazuję parę wskazówek, dzięki którym możesz uniknąć moich błędów! A może zainspirujesz się tym, co się u mnie sprawdziło? Przekonaj się sama/sam! 😉💪🔥

Dzisiaj okrągły, 10. odcinek mojego vloga. Nie mógł z tego nie skorzystać mój wewnętrzny narcyz i pomyślałem, że z tej okazji opowiem dzisiaj co nieco o sobie 😁

Trochę dlatego, że dla części z Was jestem tylko anonimowym gościem z Internetów, który coś tam gada o programowaniu i chciałem Wam się najzwyczajniej w świecie przedstawić.

A trochę dlatego, że jest ku temu dobra okazja, bo ostatnio zostałem w mojej firmie Senior Developerem! I nie musiałem nawet w tym celu emigrować do Hiszpanii.

W związku z tym wszystkim przyszło mi do głowy, że mogę opowiedzieć Wam o mojej drodze jaką przeszedłem od programistycznego zera aż do dnia dzisiejszego. 

I że mogę pokazać Wam, jakie popełniłem po drodze błędy, a które decyzje były słuszne – może zainspiruje to Was do podjęcia jakichś działań w Waszych karierach albo pozwoli Wam uniknąć pewnych potknięć.

Mit programisty

W środowisku IT czasem można spotkać taki mit, że prawdziwy programista to ten, kto w wieku 7 lat zamiast latać po podwórku i szukać guza siedział w domu i przepisywał z “Bajtka” gry na Commodore czy inne tam Atari.

Ten, kto mając 17 lat zamiast chodzić z dziewczynami na spacery i do kina to kodował stronki w HTMLu i PHPie.

A na maturze z informatyki, po zrobieniu wszystkiego w 15 minut jeszcze zdążył zhakować FBI.

Na szczęście ten mit powoli odchodzi do lamusa, szczególnie że żyjemy w erze bootcampów i kursów programowania, które “z każdego zrobią dewelopera”. 

Już nawet mój labrador uczy się kodować. Oczywiście w jedynym słusznym języku – Piescalu.

Źródło: giphy.com

Nie ogarniasz? To do roboty!

Moja historia jest kolejnym zaprzeczeniem tego mitu. Swoją pierwszą linię kodu napisałem dopiero na studiach, a wcześniej moje przygody programistyczno-podobne ograniczały się do przepisywania artykułów z Bravo Sport do HTMLa.

Na inżynierce studiowałem “Elektronikę i Telekomunikację”, więc samego programowania nie było tam za dużo. Zaczęliśmy naukę od języka C i przyznam, że na początku była to dla mnie niezła magia. Nie ogarniałem co tam się w ogóle dzieje i jak to wszystko działa.

Któregoś razu wróciłem do domu tak sfrustrowany po laboratoriach, że postanowiłem coś z tym zrobić. Znalazłem jakąś książkę o programowaniu w C i zacząłem po prostu przez nią przechodzić rozdział po rozdziale.  Przepisywałem wszystkie przykłady do edytora, sprawdzałem co się stanie jak coś zmienię i tak dalej. Na efekty nie musiałem długo czekać bo już po kilku dniach czułem, że zaczynam łapać, o co w tym wszystkim kaman.

Wtedy po raz pierwszy poczułem, że “ej, to programowanie to takie fajne w sumie jest. Tworzysz coś z niczego, i w ogóle, naginasz maszyny do swojej woli, wow”.

I tutaj pierwszy morał z mojej historii, dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z programowaniem.

Bierzcie sprawy w swoje ręce. Jeśli czegoś nie rozumiecie to nie wkurzajcie się na cały świat (jak ja to robiłem), nie liczcie, że wiedza magicznie na was “spłynie z nieba”, tylko sami doczytujcie, dopytujcie, eksperymentujcie aż zrozumiecie.

Ta niesamowita euforia płynąca z pełnego ogarnięcia jakiegoś skomplikowanego tematu wynagrodzi wam z nawiązką trud nauki.

Jaki masz cel?

Nawet jak już zacząłem rozumieć programowanie w C i zaczęło mi się to podobać, to wciąż nie byłem pewien, że będę w przyszłości programistą.

Nie byłem typowo na Informatyce, więc myślałem, że może zostanę np. Inżynierem Telekomunikacji, któremu programowanie będzie czasem przydatne, ale nie będzie to główny element pracy. Dlatego nie oddawałem się temu całkowicie, szczególnie dlatego, że na studiach miałem mnóstwo roboty z innych przedmiotów.

Ale moment przełomowy nastąpił kiedy w połowie drugiego roku studiów poszliśmy z kumplem na targi pracy. Myśleliśmy o jakichś praktykach albo stażu na wakacje po drugim roku, i pytaliśmy różnych firm, czy mają coś dla studentów telekomunikacji.

Czułem się trochę zdruzgotany, bo na każdym, dosłownie KAŻDYM stoisku, do którego podeszliśmy, dostawaliśmy jedno i to samo pytanie:
“A programujecie coś, chłopaki”?

Pamiętam, że wróciłem wtedy do domu i pomyślałem sobie: “Walić wszystko inne, będę programistą”. Do dziś uważam, że była to jedna z najlepszych decyzji mojego życia.

Dzięki temu, że dosyć wcześnie wiedziałem, gdzie chcę dojść, to było mi dużo łatwiej podejmować decyzje. Wystarczyło odpowiedzieć sobie na pytanie: “Czy przybliża mnie to do mojego celu, czy nie?”.

Mogłem z czystym sumieniem olewać przedmioty, które nie rozwijały mnie w kierunku programowania, i po prostu je zaliczać bez większych ambicji. A pozostały czas przeznaczać na kodowanie.

Dlatego zachęcam Cię, jeśli robisz dużo rzeczy naraz i czujesz, że nie masz na nic czasu, to zatrzymaj się i zastanów: jaki jest mój cel, dokąd chcę dojść? A potem postaraj się wyeliminować ze swojego życia wszystkie rzeczy, które Cię do tego nie przybliżają.

Magistrować czy nie magistrować? Oto jest pytanie

Kiedy skończyłem pierwszy stopień studiów i zostałem Panem Inżynierem, to miałem ochotę zawiesić przynajmniej na jakiś czas kwestię magisterki i iść po prostu do pracy.

Jednak spora presja z różnych stron skłoniła mnie do tego, żeby jednak iść na magisterkę. W naszym społeczeństwie panuje jeszcze często przekonanie, że posiadanie pełnych studiów wyższych to taka nobilitacja i otwarte drzwi do kariery.

Z mojego doświadczenia prawda jest taka, że przynajmniej w IT prawie nikt nie patrzy na to, jakie masz studia. A jeśli już to spokojnie wystarczy inżynier w obszarze luźno związanym z IT. Wszyscy patrzą na to, co faktycznie umiesz i co sobą reprezentujesz i jeśli tutaj źle wypadniesz, to nawet najlepszy ukończony kierunek Ci nie pomoże.

Chyba jedynymi, którzy wymagają magistra, są firmy państwowe, takie jak GUS, ale wierz mi… nie chcesz być programistą w GUSie…

Czy z perspektywy czasu żałuję, że poszedłem na magisterkę? Trochę tak. Była to już ”czysta” Informatyka, ale wiedza, którą tam zdobyłem, była albo mocno akademicka albo jeśli chodzi o aspekty praktyczniejsze to raczej szybciej bym się ich nauczył i tak pracując zamiast tego na pełen etat.

Ponieważ zajęć miałem sporo to do pracy poszedłem tak naprawdę dopiero w wakacje po pierwszym semestrze, a potem jeszcze przez cały ostatni rok studiów magisterskich równolegle pracowałem na niepełny etat.

Dużo się w mojej pierwszej firmie nauczyłem i gdybym mógł cofnąć czas to raczej zamiast iść na studia drugiego stopnia to poszedłbym od razu do pracy na full.

Dlatego polecam wszystkim, którzy zaczynają przygodę z IT, żeby jak najszybciej szukali stażu, praktyk albo pracy na stanowisku juniorskim w firmie, zamiast przeciągać swoją naukę.

Nic lepiej nie uczy pracy w zawodzie niż… praca w zawodzie 😎 Z prawdziwymi klientami, z fakapami na produkcji i z upierdliwymi kolegami z zespołu. To jest prawdziwe życie.

Pracy szukaj na spokojnie

Kiedy skończyłem magisterkę to przeprowadziłem się z Łodzi do Warszawy do mojej narzeczonej. W związku z przeprowadzką zmieniałem też pracę i tu popełniłem bardzo duży błąd.

W ciągu jednego miesiąca jednocześnie pracowałem, broniłem magistra, wynajmowałem mieszkanie w Warszawie, kupowałem samochód i… szukałem nowej pracy.

Nie mogło się to dobrze skończyć i tak niestety się stało. Po dwóch wyjazdach do Wawy na rozmowy rekrutacyjne zdecydowałem się zaakceptować pierwszą ofertę pracy, jaką dostałem.

Stwierdziłem, że nie mam czasu dłużej bawić się teraz w rekrutację i pomimo wielu czerwonych flag dotyczących tej pracy, takich jak kwestie technologii, charakteru firmy czy projektu stwierdziłem, że wolę mieć coś pewnego i że “jakoś to będzie”.

To jakoś to 5 miesięcy mniejszych i większych frustracji jakie przeżywałem w tej pracy. Bo tylko tyle tam wytrzymałem – 5 miesięcy. Nie polecam.

Z perspektywy czasu zdecydowanie przeprowadziłbym się do Warszawy bez zaklepanej pracy, sięgnąłbym do zaskórniaków, żeby jakoś o chlebie i wodzie przeżyć pierwszy miesiąc i poświęciłbym go całkowicie na chodzenie na rozmowy rekrutacyjne. Dzięki temu prawdopodobnie miałbym kilka ofert pracy, z których na spokojnie mógłbym wybrać taką firmę, gdzie z dużym prawdopodobieństwem bardzo dobrze by mi się pracowało.

Moja rada: szukajcie, a znajdziecie. Pracy w IT jest dużo, ale niestety “fajna”, rozwijająca i jeszcze do tego nieźle płatna praca to zupełnie inna bestia i często trzeba się jej sporo naszukać i nieźle przy tym namęczyć.

Szymon mówi banały: wyjdź ze strefy komfortu!

Moje kolejne poszukiwania pracy były dużo bardziej przemyślane i dzięki temu dwie ostatnie firmy, w których pracowałem, były naprawdę świetne i dużo się w nich nauczyłem.

No ale skoro tak dobrze mi było w tej przedostatniej, to dlaczego z niej odszedłem? No właśnie i tu dochodzę do kolejnego przemyślenia: trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny.

Byłem w tamtej firmie w sumie 2 lata, ale po 1,5 roku zacząłem czuć, że coś się sypie. Odeszli doświadczeni inżynierowie, od których wiele się uczyłem, a firma zaczęła zatrudniać praktycznie samych juniorów.

Co nie jest same w sobie złe, w każdej firmie potrzeba przekroju doświadczenia, ale tutaj proporcje były zdecydowanie zachwiane. To tego doszły też inne problemy takie jak niezbyt ciekawe projekty.

Dlatego widząc, że nie ma za bardzo szans na poprawę zacząłem szukać nowej pracy między innymi w celu ratowania swojej “kariery” i zdrowia psychicznego.

Praca w nieciekawych projektach jest dla mnie osobiście bardzo wyczerpująca mentalnie, a dodatkowo nie rozwijając się jest z biegiem lat coraz ciężej znaleźć dobrą pracę.

Łatwo jest popaść w marazm i trzymać się kurczowo tego, co znamy, mimo różnych minusów naszej sytuacji. Jest w nas biologiczny strach przed nieznanym, przed nowym – wygodnie jest niczego nie zmieniać.

Jednak gorąco zachęcam w takiej sytuacji do zmuszenia się do tego oklepanego już “wyjścia ze strefy komfortu” i szukania miejsca, w którym można robić fajne rzeczy i rozwijać swoje umiejętności.

Senior seniorowi nierówny

Na koniec chciałem jeszcze nawiązać do mojego bycia Seniorem.

Jakiś czas temu już zdałem sobie sprawę, że te wszystkie tytuły są bardzo specyficzne dla danej firmy. I to czy ktoś jest Juniorem, Regularem, Seniorem czy może jakimś Staffem albo Architektem nie ma zbyt wielkiego przełożenia na taki sam tytuł w innej firmie i nie przekłada się na jakiś poziom umiejętności, który moglibyśmy mierzyć na bezwzględnej i uniwersalnej skali. Często zdarza się, że Senior z firmy X w firmie Y byłby tylko Juniorem.

Niemniej jednak jest mi niezmiernie miło, że moje koleżanki i koledzy, z którymi współpracuję i którzy są wspaniałymi inżynierami od których codziennie się czegoś uczę, uznali, że jestem godzien tytułu seniora w naszej firmie. Wielkie dzięki!!

Podsumowanie

No, to dzisiaj był taki bardziej osobisty post. Daj znać w komentarzu czy był on dla ciebie spoko i czy wyniosłaś albo wyniosłeś z niego jakąś wartość dla siebie.

Jeśli Ci się podobało to pamiętaj proszę o zostawieniu like’a i o subskrybowaniu mojego kanału.

Dzięki za przeczytanie i do następnego razu! Cześć!!

22 listopada 2019 VLOG
4 komentarze
lifestylenaukanauka programowaniapraca w itrozwój w it

[VLOG #9] Jak pracuje się w Open Source? Część II: Różnice + Bonus: jak zarabiać na tym $$$

[VLOG #11] Python od podstaw #1: Struktury danych - Lista

  1. Marcin 23 listopada 2019 o 18:29 Odpowiedz

    Wydaje mi się że lepiej pozostać na zawsze juniorem, dlaczego? Junior z reguły myśli że nic nie umie, nie poradzi sobie, ciągle poszukuje, rozwija umiejętności. Chce mu się być lepszym, a czy bycie seniorem nie jest zaprzeczeniem bycia juniorem? To są dwa miejsca na skali przeciwne do siebie. Ja jestem prawie czterdziestoletnim juniorem.

    • Szymon Przedwojski 3 grudnia 2019 o 20:47 Odpowiedz

      Marcin, dzięki za komentarz. Znam sporo seniorów i część z nich faktycznie „osiadła na laurach” i się dalej nie rozwija, ale wielu cały czas „ostrzy piłę” jak to się czasem mówi i rozwija swój warsztat.
      Dla mnie bycie seniorem wiąże się przede wszystkim z pewną odpowiedzialnością. Za projekt oraz za pozostałych członków zespołu.
      Życzę Ci dalszego zapału do ciągłego rozwoju umiejętności (czyli w Twojej nomenklaturze – pozostania juniorem) oraz do bycia seniorem na poziomie poczucia odpowiedzialności 🙂

  2. Piotrek 23 grudnia 2019 o 00:58 Odpowiedz

    Ciekawie i przejrzyście opisane. Dobrze się czyta.

    • Szymon Przedwojski 23 grudnia 2019 o 06:52 Odpowiedz

      Cześć Piotrek! Dzięki za miłe słowa 🙂

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Dołącz do newslettera

Obserwuj mnie na Facebooku

Jestem też na Instagramie

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Szymon Przedwojski (@umnie.dziala) Kwi 10, 2020 o 4:12 PDT

Tagi

android apache airflow automatyzacja biohacking code review historia it java konferencja lifestyle meetup narzędzia nauka nauka programowania open source pieniądze podcast podsumowanie praca w it praca w zespole praca zdalna prelegent public speaking python rozwój w it selenium soft skills struktury danych tdd testowanie automatyczne testowanie jednostkowe wywiad zdrowie
Copyright @ Szymon Przedwojski 2020